Posty

      Mam lekcje we wtorki, środy i czwartki. 11 godzin, choć myślę, że nie skończy się na tym. To mit, że nauczyciel pracuje maksymalnie 18 godzin tygodniowo. Ale powielają go tylko ci, którzy nie mają pojęcia o tej pracy. Zresztą, Polacy słyną z tego, że: są lekarzami/chemikami/farmaceutami w czasie pandemii, są generałami, gdy u sąsiada trwa wojna, są selekcjonerami, gdy mamy jakikolwiek święto piłki nożnej, są siatkarzami, gdy nasze chłopaki wbijają kolejnego seta przeciwnikowi, są świętymi - zawsze!     Mój przedmiot jest tym luźniejszym, dzięki czemu nie muszę piłować i wymagać - za wiele. Postanowiłam sprawdzić, jak ułożą mi się relacje z młodymi, gdy nie będę pytać i organizować sprawdzianów. Na razie jest OK. Młodzieży moje zasady pasują. No ja myślę!     Koledzy z pracy są bardzo OK. Pokój nauczycielski mały, słabo urządzony, jakoś tak bez pomysłu. Ale to się pomyśli 😉. Ergonomia to ważny element naszego życia. Szkoła ma laptopy, tablice interaktywne, piękną podłogę... i tra
     A więc stało się. Nastał 1 września i moja przygoda ze szkołą publiczną się rozpoczęła. Długo wahałam się, czy przyjąć tę posadę, bo ostatnie lata to głównie aktywność jako wolny ptak. Było mi z tym dobrze, jednak  elastyczność to moje drugie ja. Skoro posypała się współpraca z firmami marketingowymi, w których byłam copywriterem, a inflacja nie chce odpuścić, zdecydowałam się. 1500 zł drogą nie chodzi (nie czołga się, nie jeździe, nie płynie nawet), a sprawę rachunków załatwia.       Rozpoczęcie roku szkolnego jakoś poszło, oficjalna część nie trwała długo. Niestety musiałam (choć czy ja wiem, może nie musiałam) podać rękę staroście, który jest z partii przeze mnie krytykowanej (delikatnie mówiąc). Przed odrąbaniem tej ręki wstrzymuje mnie jedynie fakt, iż głupio wyglądałabym z jedną. Tak jakoś niesymetrycznie. Znosiłoby mnie pewnie na lewą stronę. Błędnik by mi zwariował.     Nauczyciele w moim LO wydają się być fajni. Wielu z nich znam - uczyli mnie. Dla mnie właściwie się nie